Maleńki kraj na Morzu Śródziemnym.
Co powiecie na wakacje na Malcie? Albo chociaż krótki wypad? To nieprawdopodobne jak wiele atrakcji Malta może zaoferować. Począwszy od pięknych zabytków owianych ciekawą i tajemniczą historią z zakonem maltańskim na czele, poprzez cudowne krajobrazy, które często bywają tłem dla produkcji filmowych, skończywszy na bardzo ładnych plażach, zatokach i majestatycznych klifach. Bardzo chciałam spędzić parę dni w śródziemnomorskim otoczeniu. Po małym „researche’u” internetowym i przeglądzie ofert tanich linii lotniczych, wybór padł na Maltę. W ciągu 2,5 h za ok. 300 zł (tyle kosztował promocyjny bilet na osobę) można się znaleźć na wyspie o powierzchni przeszło 300 km2. Historia cywilizacji na Malcie sięga aż 7000 lat p.n.e.! Pozostałości dawnych budowli są zatem starsze od piramid egipskich… To tu znaleziono figurkę bogini płodności o wydatnych kształtach. Do dziś nie wiadomo jaką rolę pełniły stare maltańskie świątynie i kto de facto je zbudował. Doszukałam się różnych teorii, łącznie z tymi sci-fi, które wspominają o ludziach-gigantach, potomkach Atlantydów czy kosmicznych przodkach.
Wyspy z reguły były atrakcyjnym kąskiem dla wielu narodów. Malta „spodobała” się Rzymianom, Fenicjanom, Francuzom, Arabom i Anglikom. Widać to dziś spacerując jej ulicami. Wpływ włoski odczuwa się w potrawach, arabski w architekturze (zabudowane balkony) i w szczególności w języku, francuski w przekąskach z ciasta francuskiego, tzw. pastizzi, angielski w lewostronnym ruchu drogowym… Podczas naszego pobytu miałam nieustające wrażenie, że jestem w jakiejś dużej kolonii, bo trudno było nam spotkać rodowitego Maltańczyka.
Na miejscu pracowało sporo Włochów, Serbów, Anglików, a na ulicach często słyszeliśmy polski język. Na Maltę przeprowadza się znaczna liczba Brytyjczyków, którzy podążają za ciepłą pogodą i zapewne czują się jak u siebie, choćby ze względów językowych. W końcu Malta przez długi okres czasu była brytyjską kolonią.
Ponoć maj, czyli wiosenny miesiąc, to najlepszy czas na zwiedzanie Maltę. Mogę się pod tym podpisać. To dobra pora na zwiedzanie. Upał nie doskwiera, ale jeśli chcemy zwiedzanie połączyć z plażowaniem, to raczej odradzam porę wiosenną, choć jedno plażowanie zaliczyliśmy na malutkiej plaży pod klifem. Woda w morzu jest jeszcze zimna i wieje dość silny, rześki wiatr. Przez 5 dni doświadczyliśmy słońca, wiatru, deszczu i burzy 🙂 Podejrzewam, że latem na plażach jest cudownie gorąco. Słyszałam tylko, że trzeba uważać na meduzy.
Malta jest bardzo dobrze przygotowana pod turystów pod względem komunikacji. Poruszać się po wyspie można w bardzo różny sposób. Ze względu na napięty program naszego pobytu wypożyczyliśmy samochód. W tym kraju jeździ się „po złej stronie” 🙂 Trzeba to wziąć pod uwagę, bo jazda po bardzo wąskich i często w złym stanie technicznym drogach, bywa naprawdę stresująca. Ułatwieniem na pewno jest samochód z automatyczną skrzynią biegów. Kierowcy na Malcie nie należą do zbyt uprzejmych, często zajeżdżają drogę, nie używają kierunkowskazów i denerwują się na pieszych na ulicach, którzy często muszą spacerować poboczem. W porównaniu z wyspami greckimi, jazdy samochodem po Malcie nie zaliczyłabym do przyjemnej. Niemniej jednak traktuję to jako element przygody i nowe doświadczenie 🙂 Przemieszczanie się samochodem jest bardziej niezależne. Nie wykupiliśmy opcji GPS, ale jeżdżąc po Malcie i Gozo korzystaliśmy z GPSa w telefonie i google maps, ponieważ bez tego ciężko gdziekolwiek trafić. Przed wyjazdem słyszałam o niebotycznych korkach, ale akurat podczas naszego pobytu na nic odstającego od normy nie trafiliśmy. Z miejscami parkingowymi również źle nie było.
Myślę, że bardzo dobrą formą zwiedzania Malty jest skorzystanie z autobusów HOP-ON HOP-OFF, które nie dość, że za 17 euro (os. dorosła, dzieci do 5 lat za darmo) objeżdżają wszystkie najważniejsze atrakcje z komentarzem nawet w języku polskim. Przejdźmy zatem do atrakcji, czyli co można zobaczyć na Malcie w raptem 5 dni. Wszystkiego oczywiście zobaczyć się nie da, a im bardziej przygotowywałam się do wyjazdu tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że na 5 dni to można w góry pojechać, a nie na Maltę, na którą niezbędne minimum to myślę 7 dni. Tak uważam, jeśli chcecie zobaczyć mniej więcej całą wyspę.
ATRAKCJE MALTY
1. Mdina – miasto ciszy
Filmowe Kings Landing z „Gry o Tron”. Wielbiciele serialu będą wiedzieli o co chodzi, który kręcony był głównie na Malcie (edit: jeden z sezonów) i pobliskiej wyspie Gozo. Ja nie obejrzałam ani jednego odcinka, ale kinematografia to mój konik, więc poczytałam sporo na ten temat. Dawna stolica, średniowieczne miasteczko z cudownymi, uroczymi wąskimi uliczkami to mój „number one” na Malcie. Tak bardzo chciałam je zobaczyć, że udaliśmy się tam zaraz po wylądowaniu samolotu. Tym bardziej, że leżało ono na trasie do naszego homestay z airbnb, czyli miasteczka Mellieha. Mdina robi wrażenie! Pełna jest zaułków, starych kamienic z piaskowca. Jest faktycznie cicha i spokojna. Łatwo jest tam zrobić zdjęcie bez turystów, czyli bohaterów drugiego planu 🙂 Tuż obok znajduje się miasto Rabat, również pełne uroczych uliczek, gdzie można zwiedzić ogrody pałacowe, a także katakumby Św. Pawła i Agaty. Zdecydowanie warto tu przyjechać, szczególnie jeśli lubicie klimaty średniowiecznych miasteczek i wąskich uliczek.
2. Valletta i 3 cities
Piękna stolica o wdzięcznej nazwie zaczerpniętej od nazwiska jej założyciela. Więcej o historii Valetty można poczytać tutaj.
Jadąc do Valetty z Melliehy zastał nas deszcz. Na szczęście po znalezieniu miejsca parkingowego na parkingu podziemnym pogoda się poprawiła i przez chmury zaczęło przedzierać się słońce. Parking podziemny jest w dogodnym położeniu starej części miasta, więc warto z niego skorzystać. Ma aż 6 poziomów w dół. Wizualnie miasto przypomina San Francisco, ponieważ wąskie uliczki stromo opadają w dół, by za chwilę szybować ostro w górę. Dają wrażenie pagórkowatego zbocza. Również są ciasne jak w innych miejscowościach na Malcie i wypełnione dużą ilością restauracji i sklepików (warto dodać, że wszystkie przecinają się pod kątem prostym) Włóczyliśmy się po nich leniwie, bez pośpiechu, aż w końcu zdecydowaliśmy się na objazd dookoła wycieczkowym pociągiem, tzw. ciuchcią. Maszynista perfekcyjnie manewrował na tych stromych, wąskich ulicach pełnych turystów. Tu dużo się dzieje. Widać dawną potęgę tego miejsca. Z portu roztacza się niesamowity widok na przeciwległy brzeg, na którym dumnie stoją potężne forty Trójmiasta (Three Cities). Ma się wrażenie, że nadal strzegą rycerzy maltańskich i ich tajemnic. Ciekawe są również kościoły. Nie jestem fanką zwiedzania każdego obiektu sakralnego napotkanego po drodze, czy też każdego muzeum, które uważam są dla koneserów, ale tu warto do paru wejść . Przede wszystkim zupełnie inaczej są zbudowane niż te, które znam z Europy Zachodniej i Środkowej. Są imponujące i ciepłe. Po wejściu do środka uderza w nozdrza przyjemny zapach nagrzanych murów. Nie czuć ani krzty woni duszącego kadzidła, czyli tzw. kościelnej stęchlizny. Nie żeby jakoś mi to specjalnie przeszkadzało, ale to ciekawe doświadczenie wejść do „pachnącego” kościoła.
W całej stolicy, na każdym kroku, spotyka się krzyże maltańskie i herby. Przypominają kto strzeże miasta i nim włada. W sąsiednim mieście Birgu (należącym do Three Cities) jest z kolei jedyny na świecie udostępniony zwiedzającym obiekt Pałacu Inkwizytora, który dziś przypomina o ciężkich czasach w wiekach średnich.
Po zwiedzaniu można odpocząć w jednej z wielu restauracji lub kafejek, a najlepiej w miejskich ogrodach, górnych i dolnych (do których można dostać się windą) Upper i Lower Barraka Gardens.
3. Gozo – z wizytą u Kalipso
Wjeżdżając na prom na Gozo już wiedzieliśmy, że to będzie „to” miejsce. Będąc w podróży wakacyjnej szukam takiego „swojego miejsca”, które przyciąga i spełnia wszystkie moje oczekiwania. Macie też tak? Miejsce, gdzie czujecie, że moglibyście zostać dłużej i chętnie byście tam wrócili. Jak już poczuje się klimat lokalizacji, to szuka się tej perełki. Takie miejsce z Wami rezonuje, przyciąga, macie z nim wspólny „flow”. To czysta magia ! Poczuliśmy to płynąc promem na Gozo i jadąc przez uroczą miejscowość Mgarr. Spokój, klimat bardziej wakacyjny, mniejszy ruch, bardziej lokalnie, mniej nachalnie niż na Malcie. Gozo to taka duża wieś. Nawet stolica sprawia wrażenie większej wioski. Sielsko i anielsko. Jeśli na wakacje, to właśnie tu. Mam takie swoje miejsca już w Tajlandii (w zasadzie cały kraj jest dla mnie takim miejscem), na Rodos, w Polsce… Gozo również mogłoby dołączyć. Być może siła przyciągania Kalipso wciąż oddziałuje na podróżników jak na Odyseusza. To właśnie tu znajduje się mityczna jaskinia bogini, gdzie trafił zbłąkany podróżnik nim wrócił do Itaki.
Kiedyś Gozo stanowiło osobną Republikę, dziś wchodzi w skład Archipelagu Maltańskiego (druga co do wielkości wyspa po Malcie). Gozytańczycy mają swoje zwyczaje, uważają się za odrębną etniczne jednostkę. Po Gozo jeździ się bardzo spokojnie, przyjemnie (ale nadal trzeba uważać na drodze), ruch jest tam mniejszy. W stolicy Victorii (inna nazwa: Rabat – na Malcie i Gozo funkcjonują dwie nazwy każdej miejscowości) góruje nad miastem ogromna, imponująca cytadela. W ramach jednego biletu (5 euro – os. dorosła) można do niej wejść, jak również do 5 muzeów zlokalizowanych na jej terenie. Warto na początku zwiedzania obejrzeć multimedialny film o historii wyspy, który wyświetlany jest w ciekawym pomieszczeniu. W zasadzie, gdy czas nas nie goni, można spędzić w stolicy cały dzień. My mieliśmy jeden dzień na całą wyspę, więc zwiedzanie odbywało się po łepkach. Z ciekawszych rzeczy to Katedra NMP w sercu średniowiecznego miasteczka, czyli za murami Citadelli. Słynny w niej jest obraz – dzieło malarstwa iluzorycznego, przedstawiający kopułę, której…nie ma. Do katedry i muzeum katedralnego obowiązuje osobny bilet wstępu (5 euro).
Jak wcześniej pisałam miasteczko jest maleńkie i tak jak większość miasteczek tego archipelagu, pełne wąskich uliczek. Jest ciekawe, ale szału nie ma. Czas naglił, więc ruszyliśmy do kościoła Ta Pinu, słynnego z licznych pielgrzymek i uzdrowień. Faktycznie kościół robił wrażenie, tym bardziej, że w jego pobliżu nie ma żadnych zabudowań, a sam w sobie jest potężny. Papież Jan Paweł II był tu w czasie swoich wizyt na wyspie. Następnie pojechaliśmy na wybrzeże, gdzie niegdyś z morza wyrastała największa atrakcja Gozo, czyli Lazurowe Okno (Azure Window). W 2017 roku skały runęły do morza. Niemniej jednak zatoka wciąż jest ciekawa i nadal można obejrzeć choćby grzybową skałę (Fungus Rock), na której rosły grzyby o leczniczych właściwościach. Tuż obok, po drugiej stronie parkingu jest śliczna, malutka zatoczka, skąd można popłynąć w krótki rejs łódką po grotach, w których woda ma kolor prawdziwego indygo. Dzień zaczął chylić się ku końcowi, więc na zakończenie pojechaliśmy obejrzeć zachód słońca w zatoce Xlendi (lubianej nomen omen przez Angelinę Joli i Brada Pitta, którzy kręcili tu film) i zjeść smaczny posiłek. Wokół zatoczki przy samej wodzie są liczne knajpki oferujące skarby z połowu. Tu jedliśmy najlepsze owoce morza 🙂 Zatoka jest bardzo malownicza, skalista… Na skałach widać drabinki do zejścia do wody, jest też ścieżka spacerowa wzdłuż klifów. Bardzo malowniczo. O zmroku dotarliśmy do portu. Żal było wracać, tym bardziej, że wyspa ma o wiele więcej do zaoferowania: piękną plażę Ramla Bay, starożytne ruiny świątyni gigantów, stary wiatrak… W drodze na Gozo, mija się mniejszą wysepkę Comino z Błękitną Laguną. Na Comino jest jeden hotel, a zamieszkuje ją tylko jedna rodzina. Jest też strażnica, która pełniła rolę filmowego więzienia hrabiego Monte Christo.
4. Popeye Village i Paradise Bay
Pamiętacie bajkę o dzielnym marynarzu z fajką w ustach, który jak się najadł szpinaku z puszki to rosły mu mięśnie i był niebotycznie silny? To dosyć stara bajka – z lat 30-tych. Na jej podstawie nakręcono musical z Robinem Williamsem w roli głównej. Scenografię, czyli całą wioskę rybacką w specyficznej żartobliwej formie zbudowano na Malcie nad cudowną zatoką Anchor Bay. To były lata 70′ i 80′ Po dziś dzień wioska stanowi atrakcję turystyczną. Pierwotnie w zatoce był także zatopiony wrak statku, ale go usunięto, co widać na pamiątkowych fotografiach przy wejściu do osady. Wstęp na cały dzień kosztuje 10,50 euro dla dorosłego, dla dziecka 8,50 euro. Faktycznie miejsce jest urocze i tak przygotowane, że można tam być od rana do wieczora. W wiosce są drewniane domki, które można oglądać od środka. W sezonie letnim baseny dla dzieci, dmuchańce na wodzie, wygodne łóżka z materacami. Ponadto są prowadzone programy artystyczne i sobowtóry postaci filmowych, którzy bawią nas pokazem tanecznym, a nawet można się samemu wcielić w rolę aktora i nagrać krótkometrażowy film! Nagranie z filmu można zakupić za 7 euro. O tym nie wiedziałam przed wyjazdem, ale to świetna zabawa dla dorosłych, bo właśnie zwykło się mówić, że wioska Popeye’a to atrakcja głównie dla dzieci. Też tak myślałam, ale teraz uważam inaczej. Dzieci nie kojarzą tej bajki, bo nie dotyczy czasów kucyków Pony 🙂 Dzieci można zabrać przy okazji, bo na pewno nudzić się nie będą. Jest również możliwość przebrania się za ulubioną postać z filmu i zrobienia sobie pamiątkowej fotografii. Na terenie wioski jest kafeteria i restauracja, minigolf, huśtawki, kino w starym stylu, w którym można obejrzeć cały film. Sama zatoka jest bajeczna i nie ma się co dziwić, że właśnie to miejsce wybrano na kadry. Na przeciwległym brzegu z kolei częstym widokiem są nurkowie, ponieważ to świetne miejsce do nauki nurkowania. Co ważne, w zatoce tak bardzo nie wieje. Uwaga też na słońce, bo łatwo się poparzyć. Zatoka jest kamienista, więc próżno szukać piasku…
Z racji tego, że choć raz przy słonecznej pogodzie chcieliśmy poleżeć na piaszczystej plaży (szczególnie ze względu na dziecko), przenieśliśmy się na pobliską Paradise Bay. Z góry, gdzie jest parking, piasku zupełnie nie widać. Trzeba pokonać ścieżkę ze schodków, by znaleźć się na malutkiej plaży osłoniętej klifami. Widoki piękne, woda krystalicznie czysta. Przy plaży jest jedna restauracja i wypożyczalnia leżaków z parasolami.
5. Marsaxlokk i Marsaskala
Wschodnia część wyspy oferuje zupełnie inne widoki i klimat. Tłumy ciągną głównie na zachód ze względu na dogodny dojazd do wielu atrakcji. Marsaxlokk to miasteczko rybackie. W niedzielę odbywa się tam targ rybny. Nieco nas rozczarował, bo na targu więcej było szmat, gadżetów, podróbek butów sportowych (nike airmaxy za 25 euro !) niż ryb i owoców morza. Ludzi zatrzęsienie, szczególnie w portowych restauracyjkach, dlatego też serwowane posiłki już nie były tak dobre jak w innych częściach wyspy (a ceny takie same!). Zacumowane w porcie kolorowe łódki z wymalowanymi oczami Ozyrysa są bardzo malownicze. Ten widok rekompensował niedogodności. Po obiedzie podjechaliśmy do położonej tuż obok Marsaskali. Kurort w Marsaskali jest bardziej wczasowy, spokojny, widać było, że preferowany przez miejscowych. Klify przepiękne, a na nich postawione bogate ville. Już sobie wyobrażam jakie widoki mają ich domownicy zaraz po przebudzeniu …. Mmmmmm…. Przy plaży specjalne miejsca na grill, z brzegu widać w oddali miejsce parkingowe dla kamperów. To też ulubione miejsce piknikowe miejscowych, którzy rozkładali jedzenie na specjalnych do tego przygotowanych stołach w parku tuż nad klifami. Tu morze bardzo pachniało morzem, tak trochę jak nad Bałtykiem a i woda już też nie była taka kryształowa (być może przez wysokie fale, które wyrzucały sporo glonów na brzeg). To miejscowość położona blisko lotniska, więc pojechaliśmy tam ostatniego dnia przed wylotem. Trzeba przyznać, że godziny lotów z Wrocławia są idealne: wylot rano o 8, a powrót o 6 po południu, więc wiele można zobaczyć w ciągu pięciu dni.
6. Mellieha
Kurort nadmorski, bardzo spokojny, z ładną plażą, Armier Bay, Paradise Bay, blisko promu na Gozo i Comino. Spokojne miejsce i dobra lokalizacja do zwiedzania wyspy. Tu jedliśmy najlepszy maltański obiad, tzw. zestaw dla dwojga, w historycznej restauracji Ta’Randu, która służyła za schronienie dla wojskowych w czasach II w. św. i jest połączona podziemnym korytarzem z tutejszą bazyliką.
Co warto kupić na Malcie?
- świeże truskawki przy drodze – najsłodsze !
- napój kinnie (pomarańczowy, słodko-gorzki)
- sery, wędliny włoskie na śniadanie
- artystyczne wyroby ze szkła
- szydełkowe obrusy jak ktoś lubi
- rzemykowe bransoletki na prezent
- owoce opuncji figowej jak jest sezon
- wino (jest tanie)
- w Valettcie znajdziemy sklepy znanych brytyjskich marek
Na zakończenie zmysłowe podsumowanie 🙂
- Jak pachnie Malta ? Piaskiem, suchym powietrzem, morzem (szczególnie na Wschodzie wyspy)
- Co słychać na Malcie? Szum wiatru
- Jakie widoki przeważają na Malcie? Błękit i turkus morza, surowy krajobraz suchej ziemi poprzecinany wąskimi drogami z bujnymi krzakami opuncji, pojedyncze krzewy, klifowe wybrzeże, przeważające kolory to piaskowy (wszystkie domy zbudowane są z piaskowca), stare kamienice z ozdobnymi zabudowanymi balkonami, kościoły, strażnice, cytadele
- Dotyk? Dotyk wiatru na ciele, promieni Słońca
- Jakie smaki przeważają na Malcie? Włoskiej pasty, pizzy, przewaga sosu pomidorowego w daniach, pysznego napoju kinnie z gorzkich pomarańczy, aromatycznej, wspaniałej włoskiej kawy
- Szósty zmysł? Wiele na Malcie krąży legend i tajemnic. Spotkałam się nawet z ofertą wycieczki do stolicy – Valletty śladami legend i niewyjaśnionych historii. Pomimo, że Malta nie skradła mi serca, to piękne miejsce na zwiedzanie i wczasy. To perełka dla miłośników historii, bo na niewielkiej powierzchni znajduje się niezliczona ilość zabytków i atrakcji.
Z notesu podróżnika…
Wskazówki:
- na Malcie dość mocno wieje jak to na wyspach. Warto się na to przygotować. Nam ten wiatr trochę przeszkadzał.
- samochód lepiej zorganizować z wyprzedzeniem i wykupić tzw. excess, żeby mieć pełne ubezpieczenie. My skorzystaliśmy z Josef Car Hire (35 euro dziennie z rozszerzonym ubezpieczeniem i fotelikiem dla dziecka)
- płynąc promem na Gozo płaci się tylko w drodze powrotnej na Maltę
- jeżdżąc samochodem warto mieć ze sobą GPSa
- mimo wietrznej pogody, przyda się krem z wysokim filtrem
- latem można zjeść owoce opuncji figowej, która rośnie jak chwast przy drodze
- posiłki w restauracji nie są tanie, ale porcje są ogromne, szczególnie na północy wyspy (to rekompensuje ich ceny). Przed wyjazdem wiedziałam, że kuchnia maltańska nie będzie moją ulubioną kuchnią (gdyż wolę inną). Potrawy są delikatnie doprawione, dużo jest włoskich dań, burgerów. Większość produktów jest importowanych. Przekąski pastizzi niezbyt nam podeszły, wolę francuskie croissanty. Owoce morza są dostępne: ryby, muszle, ośmiornice. Generalnie porównując z innymi krajami basenu M. Śródziemnego, wolę kuchnię grecką. To tylko moja subiektywna opinia. Pyszny jest królik, pasta z fasoli, owoce morza 🙂 Popularne są zestawy dań: dla 2, zestaw maltańskich specjałów (przystawka, talerz maltański, ravioli, specjały maltańskie – roladki, królik, deser, kawa)
- Owoce morza najlepsze jedliśmy w Xlendi Bay na Gozo, w Marsaxlokk w niedzielę podczas targu rybnego niestety nie były tak dobre i porcje znacznie mniejsze (miałam wrażenie, że liczyła się ilość, nie jakość)
- Warto zjeść lody. Są pyszne, a porcje ogromne 🙂 Jedna gałka to tak jak w Polsce dwie.
Ceny:
- w porównaniu z wyspami greckimi, do których się przyzwyczaiłam przez ostatnie 2 lata, ceny są wyższe. Spodziewałam się trochę niższych cen, szczególnie za posiłki (patrząc na greckie doświadczenie myślałam, że jadąc samochodem do miejscowości z dala od kurortów zjemy smaczny i w miarę tani obiad) Tu jest po prostu inaczej.
- posiłek w restauracji – ok. 15 euro (ośmiornica – 18 euro, owoce morza dla 2 – 26 euro, ftira – 9 euro, pastizzi – 1 euro, królik – 15 euro)
- kinnie (lokalny napój z gorzkich pomarańczy) – 1,8 euro, kawa americano – 2 euro
- nocleg (korzystaliśmy z portalu Airbnb) w miejscowości Mellieha – 240 zł/noc za pokój z łazienką
- bilety wstępu- ok. 5 euro, 10 euro do Popeye village
- paliwo (diesel) – 1,18 euro
- prom na Gozo za samochód (3 pasażerów + kierowca) – 25 euro
- parking podziemny w Valletcie – 8 euroleżak na Paradise Bay – 6 euro, parasol – 4 euro
Czy warto spędzić wakacje na Malcie?
Zdecydowanie tak, bo z pewnością każdy znajdzie tam coś dla siebie. Natomiast wielbiciele archeologii i historii będą zachwyceni. Wyspy Morza Śródziemnego mają naprawdę wiele do zaoferowania (poczytaj również o Krecie).
Zobacz również:
Brak powiązanych wpisów.